PROROCYKATOLIK.pl
Ducha nie gaście, proroctwa nie lekceważcie, wszystko badajcie, a co szlachetne zachowujcie [I list św. Pawła do Tes 5,19-21]
"PAN BÓG NIE UCZYNI NICZEGO, JEŚLI WPIERW NIE OBJAWI SWEGO ZAMIARU SŁUGOM SWOIM, PROROKOM"[ księga. Amosa 3,7]
Kto przyjmuje proroka, jako proroka, nagrodę proroka otrzyma  Mt. 10,41
         PILNE !

 
Intronizacja

TŁUMACZENIE STRONY


 
 
Hosting


Sługa Boża

Wanda Malczewska
(1822-1896)

Wanda Justyna Nepomucena Malczewska urodziła się 15 maja 1822 roku w Radomiu. Została ochrzczona 22 maja 1822 roku.

Ojciec Wandy, Stanisław Malczewski, gorący patriota, był działaczem politycznym. Po matce Julii z Żurawskich, osobie głęboko religijnej, Wanda odziedziczyła usposobienie wrażliwe na wszelką biedę i cierpienie. Już w dzieciństwie wykazywała zamiłowanie do pełnienia uczynków miłosierdzia. Wielkim wydarzeniem w życiu Wandy było przyjęcie Pierwszej Komunii Świętej, do której przystąpiła w kościele farnym w Radomiu, w rocznicę swego chrztu, 22 maja 1830 roku, a więc w wieku ośmiu lat, jak na owe czasy bardzo wcześnie. Powodem tak wczesnej Komunii Świętej było gorące pragnienie przyjęcia Pana Jezusa oraz wyjątkowe rozumienie tajemnic wiary. W wieku 10 lat Wanda utraciła matkę. Przez 14 lat mieszkała z ojcem i macochą, później ciotka Konstancja Siemieńska zabrała ją do swego majątku w Klimontowie. Młoda Wanda oddała się całkowicie Bogu przez modlitwę i pracę dla bliźnich. Starała się przy pomocy wpływowej i zamożnej rodziny Siemieńskich służyć biednym ludziom wsi. Wiele wysiłku wkładała w podnoszenie oświaty wśród ludu. Mieszkańców wsi uczyła czytać i zaopatrywała ich w książki, sprowadzane przez Siemieńskiego. Wyszukiwała zdolną młodzież wiejską i przygotowywała ją do szkoły średniej. Wyjednywała u Siemieńskich fundusze dla młodzieży pragnącej się uczyć. Jednym z wielu wychowanków Wandy Malczewskiej i Jacka Siemieńskiego był ksiądz Grzegorz Augustynik, pierwszy biograf Wandy. W październiku 1872 roku zmarł Jacek Siemieński, a w 6 tygodni później jego matka, Konstancja z Malczewskich. Wanda nie chcąc być ciężarem dla rodziny, przeniosła się w 1881 roku do klasztoru sióstr dominikanek pod wezwaniem św. Anny pod Przyrowem, gdzie przełożoną była jej przyjaciółka, Jadwiga Łopatto. Przez 11 lat pobytu w klasztorze zajmowała się szyciem paramentów liturgicznych, odwiedzaniem i leczeniem chorych, a przede wszystkim modlitwą. Po nagłej śmierci przełożonej 1892 roku Wanda powróciła do rodziny Siemieńskich. Jednak w tym samym to roku ks. Tomasz Świniarski, który został proboszczem w Parznie, zabrał staruszkę do siebie na plebanię. W Parznie Wanda pomimo podeszłego wieku oddała się z wielkim zapałem pracy społecznej i charytatywnej. Gromadziła wokół siebie dzieci i młodzież. Nie mogąc, z powodu braku sił, odwiedzać chorych, chętnie przyjmowała ich u siebie. Wyczerpana pracą i umartwieniami coraz bardziej zapadała na zdrowiu. Dnia 25 września 1896 roku poprosiła o sakramenty święte. Po ich przyjęciu, pożegnawszy się z obecnymi, zakończyła życie. Wanda Malczewska była uznana przez ludzi, którzy ją znali, zwłaszcza przez parafian z Parzna, za osobę świątobliwą. Pod wpływem takiej opinii 26 września 1923 roku przeniesiono jej zwłoki z cmentarza grzebalnego do krypty pod kościołem w Parznie. Władza kościelna Archidiecezji Łódzkiej stara się o wyniesienie Wandy Malczewskiej na ołtarze.
 
LEKTOR
 
 

Orędzia Pana Jezusa do Wandy Malczewskiej

       Ostatnia wieczerza

Dziś byłam w Wieczerniku. Pan Jezus siedział za stołem w pośrodku Apostołów, w szacie lnianej, białej jak śnieg, wyglądał jak kapłan ubrany w albę do Mszy Świętej. - Płaszcz wierzchni miał czerwony, przewieszony przez lewe ramię. Postać Pana Jezusa przedstawiała się bardzo majestatycznie - opisać tego niepodobna, a jeszcze trudniej opowiedzieć! - Jasność słoneczna biła od niej - w oczach malowała się nadziemska dobroć, z ust płynęły słowa gorącej miłości . Byłam tym widokiem tak zachwycona, że ręce wyciągnęłam do Pana Jezusa, jak dziecko stęsknione do matki. Pan Jezus mówił do Apostołów o zbliżającej się męce i swojej śmierci, a widząc ich smutek, pocieszał słowami, że nie zostawi ich sierotami, lecz będzie z nimi do skończenia wieków utajony w Najświętszym Sakramencie. Zachęcał ich do zgody i jedności... uczył swoim przykładem pokory - miłość wzajemną nakazał im jako obowiązek. "Po tej wzajemnej miłości poznają ludzie, że jesteście Moimi uczniami". Następnie Pan Jezus odprawił z uczniami wieczerzę starego przymierza, spożył z nimi baranka przepisanego przez Mojżesza przy wyjściu z niewoli egipskiej i tym obrządkiem zakończył ofiary Starego Zakonu, będące figurą ofiary Nowego Zakonu, która od wschodu aż do zachodu słońca będzie się odprawiać na całym świecie. Następnie widziałam, jak Apostołowie sprzątnęli kostki ze spożytego baranka, oczyścili stół, położyli czyste białe przykrycie, pozapalali lampy, pokładli biały chleb z czystej pszennej mąki, płaski na podobieństwo placków, jak wielkanocne mace żydowskie, pieczone bez drożdży i kwasu, postawili także butelki wina. Potem Pan Jezus kazał wszystkim usiąść rzędem, podać sobie miednicę z wodą; zdjął płaszcz, przepasał się długim kawałkiem płótna (ale nie tak białego, jak Jego szata) i wszystkim Apostołom począł umywać nogi. Widziałam zdziwienie Apostołów, że Pan Jezus będzie im nogi umywał, a najwięcej Piotr był zdziwiony i rzekł: "Panie, nie Ty mnie, ale ja Tobie powinienem nogi umywać". Dopiero, gdy Pan Jezus mu powiedział, że jeżeli nie pozwoli sobie umyć nóg, nie będzie miał miejsca w chwale Ojca Niebieskiego, Św. Piotr zgodził się i ucałował ręce Pana Jezusa. Myślałam, że to tylko akt pokory, lecz Pan Jezus objaśnił im, że za chwilę ustanowi Najświętszy Sakrament; Apostołów wyświęci na kapłanów i poda im do spożycia Ciało i Krew Swoją Najświętszą. Umywając im najpierw nogi, nauczy ich, że gotując się do przyjęcia Sakramentu Kapłaństwa i do przyjęcia Przenajświętszego Sakramentu, trzeba być wolnym od wszelkich grzechów śmiertelnych, mieć wstręt do grzechów nawet powszednich i mieć siłę zdeptać wszelką zmysłowość i rozkosze światowe. Po tej ceremonii Pan Jezus usiadł z Apostołami za stołem, a powstawszy podniósł ręce i oczy w niebo, głosem przenikającym na wskroś całą moją istotę, odśpiewał błagalne i dziękczynne modlitwy, wyciągnął ręce nad Apostołami i błogosławił ich. Następnie odmówił inną modlitwę. A gdy wszyscy usiedli, wziął w Swoje ręce chleb leżący na stole, błogosławił go, łamał i podawał Swoim uczniom mówiąc: "Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy, to jest bowiem Ciało Moje". Potem wziąwszy kielich z winem błogosławił i rzekł: "Bierzcie i pijcie, to jest Krew Moja, która za was i za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów... to czyńcie na Moją pamiątkę". Wtedy widziałam nad głową każdego z Apostołów (oprócz Judasza) jasną gwiazdę, a w górze Aniołów ze świecami w ręku, prześlicznie śpiewających: "W Niebie Święty w Hostii Święty, w duszach niewinnych Święty Pan Bóg zastępów, pełne są niebiosa i ziemia chwały Twojej". O, jakże byłam w tej chwili szczęśliwa... tylko w Niebie będę szczęśliwsza, bo tam na wieki oglądać będę Pana Jezusa i słuchać śpiewów anielskich. Radość udzieliła się wszystkim, tylko Judasz zdenerwowany rzucał złowrogie spojrzenia na wszystkich, a szczególnie na Pana Jezusa. Spojrzenie Judasza było tak straszne, że oczy zakryłam, aby się z nim drugi raz nie spotkać. Apostołowie także byli przerażeni, Pan Jezus tylko zachował spokój i z powagą, prawdziwie Boską, odezwał się do Judasza: "Synu zatracenia, wiem, że wziąłeś od Żydów zapłatę za to, że Mnie wydasz w ich ręce. Idź prędzej... popełniłeś już dwie zbrodnie. Świętokradzko przyjąłeś Sakrament Kapłaństwa... Drugą zbrodnię popełniłeś przyjmując Sakrament Ciała i Krwi Mojej... a teraz idź, dopełnij trzeciej zbrodni, sprowadź Żydów, aby Mnie pojmali i zamordowali...Myślałam, że Judasz upadnie do nóg Pana Jezusa, przeprosi Go i zechce surową pokutą zmyć swoje zbrodnie. Ale nie! Diabeł wstąpił w jego serce, gdy przyjął świętokradzko Sakramenty Święte i w kamień je zamienił. Judasz jeszcze raz spojrzał złowrogo na całe zgromadzenie i wyszedł... Ja zapłakałam na widok zaślepienia Judasza. Sam sobie wieczną zgubę zgotował, Panu Jezusowi, który go uczynił skarbnikiem i różnymi łaskami obdarzał, wyrządził nieopisaną krzywdę, Apostołom boleść sprawił, a następnym pokoleniom dał straszne zgorszenie. O, Jezu! Jezu! Jakże mi Cię żal! Za tyle serca... za tyle miłości okazanej przed chwilą wszystkim tu zgromadzonym i wszystkim następnym pokoleniom, tak czarną niewdzięczność odbierasz...Do mnie, zapłakanej, zwrócił się Pan Jezus i rzekł: "Patrz, do czego doprowadziła Judasza chciwość i świętokradztwo! Wstąpił do grona Apostołów, bo myślał, że będę królem ziemskim a swoich zwolenników uczynię ministrami i naznaczę im wysoką pensję i będą używali rozkoszy światowych. Gdy się przekonał, że Królestwo Moje nie jest z tego świata, że moich uczniów i zwolenników czeka praca bez zapłaty pieniężnej, nędza, prześladowanie, a nawet śmierć męczeńska, wtedy postanowił odstąpić ode Mnie. Ale chciał coś przy tym zarobić. Jako skarbnik, okradał kasę ubogich, a wreszcie uległ namowom żydowskim i sprzedał mnie za 30 srebrników. - Chciwość go zaślepiła, przystąpił do kapłaństwa i w grzechach przyjął Ciało i Krew Moją. - To go ostatecznie zgubiło. Innych Apostołów powołałem osobiście do tej godności, a Judasz sam przyszedł. - Nie chciałem go przyjąć, bo wiedziałem, z jaką intencją przychodzi i jak zakończy swój urząd. - Lecz usilnie proszony, przyjąłem go, aby inni mieli przykład, że do kapłaństwa wdzierać się nie można, lecz oprócz pobożności i nauki, trzeba być wolnym od grzechów cielesnych, od pychy, chciwości i od zamiłowania w światowych rozkoszach, trzeba być człowiekiem umartwionym, gotowym na wszystkie niedostatki, a nawet na śmierć dla Imienia Mego i w obronie wiary. Powiedz księdzu proboszczowi, żeby wśród zdolnych, czystych i pracowitych młodzieńców upatrywał kandydatów do seminarium, poddawał im myśl poświęcenia się stanowi duchownemu, ale nie namawiał i nie zmuszał. Zgłaszających się niech dobrze zbada, czy mają powołanie, niech im przedstawi, że w kapłaństwie trzeba wypełnić ślub dozgonnej czystości. Kto się nie zlęknie, owszem jest pewny, że tego ślubu dotrzyma, niech wie, że go Bóg powołuje. Seminarium nie jest domem poprawy, lecz szkołą udoskonalenia i oświecenia młodych lewitów, posiadających już ugruntowane cnoty chrześcijańskie, gotowych do poświęcenia wszelkiego rodzaju. - Takim tylko niech daje świadectwa moralności i wysyła do biskupa. Jeżeli spotkasz rodziców, kształcących syna na księdza, powiedz im, żeby go nie namawiali - a tym bardziej nie zmuszali; niech się sam namyśli, niech się zapozna z jakim gorliwym i świątobliwym kapłanem i przypatrzy się jego codziennemu życiu; niech się często u niego spowiada, a rodzice niech się modlą w jego intencji. Niech nie liczą, że syn zostawszy księdzem, będzie im dostarczał pieniędzy, bo księdza nie święci się na kupca, by zbierał kapitał i wzbogacał rodzinę. Judasz tak myślał i dlatego został świętokradcą i zdrajcą. Ksiądz po wyświęceniu staje się ofiarą całopalną na Moim ołtarzu, jak ja stałem się ofiarą na ołtarzu Ojca Mojego Niebieskiego. Jego ojcem i matką, siostrą i bratem jest Kościół Święty, a dziećmi jego są wierni, dla których ma pracować, dawać dobry przykład i uczyć, jak mają zdobywać bogactwa duszy, tj. cnoty, za które kupią sobie dobra w Królestwie Niebieskim. Ksiądz, przyjmujący święcenia z wyrachowania materialnego, z namowy lub przymusu, będzie na pewno jawnym lub skrytym Judaszem, ale kapłanem według Serca Mojego nie będzie. - Taki kapłan nie będzie pasterzem Moich owiec, Krwią Moją odkupionych, lecz trucicielem i rozbójnikiem. Zewnętrznie będzie się starał zachować pozory gorliwego pasterza, czasami podniesie głos na ambonie przeciwko występkom, ale w skrytości będzie gorszycielem i nie dla Mnie, lecz dla szatana będzie łowił dusze. - W każdy czwartek wysłuchasz Mszy Świętej i przyjmiesz Komunię Świętą za tych kapłanów i na wynagrodzenie świętokradzkich Komunii." Dalej Pan Jezus mówił: "Judasz nie tylko Sakrament Kapłaństwa, lecz i Sakrament Ciała i Krwi Mojej przyjął świętokradzko. - Ta druga zbrodnia zaślepiła go i przemieniła w zdrajcę. Oto masz jawny dowód, jak straszne są skutki niegodnego przyjęcia Komunii Świętej... jakie to okropne świętokradztwo. Judasz, przy-jąwszy świętokradzko Komunię Świętą, zamordował Mnie w swoim wnętrzu - a teraz oddawszy Mnie w ręce Żydów, zamorduje Mnie na Krzyżu. Powiedz księdzu proboszczowi, aby jak najczęściej mówił do ludzi o Najświętszym Sakramencie, że tam jestem obecny Duszą, Bóstwem i Ciałem, że pragnę, aby wszyscy jak najczęściej przystępowali do Komunii Świętej, ale bez grzechu, z sercem miłością gorejącym; z duszą pragnącą Mnie przyjąć. Przed Komunią Świętą niech się dużo modlą i starają o skupienie wewnętrzne... o żal serdeczny za popełnione grzechy... niech odczuwają w sobie głód duchowy i niczym nieugaszone pragnienie spożywania tego Anielskiego Pokarmu, bo jak pokarm codzienny spożyty bez apetytu nie wyjdzie na zdrowie ciału, ale może nawet zaszkodzić, tak pokarm duchowy, który Ja daję w Komunii Świętej, spożyty bez pragnienia, a tylko ze zwyczaju, zbawiennych skutków duszy nie przyniesie. Po Komunii Świętej niech nie wychodzą zaraz z kościoła, niech się pomodlą dłuższy czas, dopóki przyjęta Komunia Święta nie rozpłynie się w ich wnętrznościach, dopóki Krew Moja nie przejdzie do ich serca i nie odnowi ich krwi, z serca wypływającej i ożywiającej całe ciało. Niech zapomną o interesach domowych, a ze Mną obecnym w ich duszy niech serdecznie i szczerze porozmawiają. Rozkosz Moja być z synami ludzkimi, słuchać ich próśb i dawać im skuteczne rady. Do tego mają najlepszą sposobność, gdy Mnie przyjmą w Komunii Świętej. Jak mnie to boli, gdy lud podczas odpustu biegnie do Komunii Świętej prosto od kramów, rozproszony i bez modlitwy ciśnie się do Komunii Świętej ze śmiechem i żartami; albo gdy po Komunii Świętej ludzie wychodzą z kościoła bez pomodlenia się, idą do kramów i kłócą się z przekupkami. - A jeszcze więcej Mnie boli, gdy idą do szynku na, poczęstunek. To samo robią w dni targowe w miastach. Cisną się do konfesjonałów i do Stołu Pańskiego, a myślą, jak by co sprzedać lub kupić. Czy spowiedź tych ludzi może być dobra? A czy Komunia Święta z takim roztargnieniem przyjęta może być dobra? Niech tak poucza ksiądz proboszcz i ty pouczaj, gdzie możesz. Ci, którzy chcą codziennie, a choćby kilka razy na tydzień przyjmować Komunię Świętą, powinni się wyróżniać w codziennym życiu od swoich sąsiadów. Powinni być pobożniejsi, pokorniejsi, łagodniejsi, cierpliwsi. Powinni więcej pracować nad zmysłowością ciała i panować nad namiętnościami. Skoro się przebudzą rano, powinni myśl swoją zwrócić do Mnie, utajonego w Najświętszym Sakramencie; przed pójściem do kościoła powinni unikać swarów i starać się o skupienie ducha. Po powrocie z kościoła powinni zachować to samo skupienie i wszelkie zajęcia domowe załatwiać spokojnie bez krzyków. Straszne to jest zjawisko, gdy osoby codziennie przyjmujące Komunię Świętą, niczym nie różnią się od innych, bo dają świadectwo o sobie, że Mnie niegodnie przyjmują, a kto Mnie niegodnie przyjmuje, nie będzie miał cząstki ze Mną w Niebie i może go spotkać los Judasza". Po tych słowach Pan Jezus zwrócił się do Apostołów i rzekł: "Niedługo, a już Mnie nie ujrzycie, i znowu niedługo, a ujrzycie Mnie, bo idę do Ojca" (J 16,16). Pan Jezus powstał i wyszedł z jedenastu Apostołami (Judasz, jako zdrajca już wyszedł do Żydów) i doszedł z nimi do bramy ogrodu - tu ich zostawił, a wziął tylko z sobą Piotra, Jakuba i Jana i z nimi wszedł do ogrodu. - Wieczór już zapadł... Widziałam, że wszyscy Apostołowie płakali. Tamże, s. 58-63
 
 
LEKTOR
 
 




Do wydruku w pdf :
 
<<< Pan Jezus mówi do sługi Bożej Wandy Malczewskiej                                                       jak Go czcić w Przenajświętszym Sakramencie
 
 
Dalej:
 
   Ks. Jan Pęzioł o proroctwie Matki Bożej dla Polski  
  przekazane przez sługę Bożą Wandę Malczewską :